-Co za idiotka.
Li przez cały czas mnie przytulał,bawił się moimi włosami.
-Jade to szczęściara.
-Zazdrościsz?
-I tak w większości jesteś mój.Na jej miejscu...
-No?
-Nie nic.
-Dokończ
-Byłabym zazdrosna.
-Czemu?
-Mówisz do mnie skarbie,kochanie,mówisz że mnie kochasz,przytulasz mnie...
-Oj tam
-Dzieci..Znów zarywacie noc?...Mogę się dołączyć?
-Taa
Lou położył się koło nas.
-O czym rozmawiacie?
-O wszystkich.
-Aaa,to idę spać.
-Do siebie?
-Chcielibyście się...
-Tak chcielibyśmy.Byłbyś tak miły i poszedł do swojego łóżka bo i tak mamy tu mało miejsca.
-Chcecie się zamienić? Mam największe łóżko w tym domu.
-Nie,Louis nie chcielibyśmy,idź sobie...
-No ok.
Pocałował mnie w policzek i poszedł.Harry do mnie dzwonił.
-Kochanie gdzie jesteś?
-Eee..w salonie z Li
-To chodź do mnie.
-Liam zaraz przyjdę
Weszłam do góry,do naszego pokoju.
-Coś się stało?
-Bądź ze mną
-Ale na zawsze.
-Będe
-A gdybym cię poprosił o ręke to byś się zgodziła?
-Tak
-Wyjdziesz za mnie?
-Harry,jesteś pijany.
-Może i jestem ale chce żebyś była moja do końca
-Idź spać.
-No dobrze
Zeszłam do Liama,porozmawialiśmy jeszcze chwile i zasnęliśmy. Rano nie było Harry'ego a każdy kogo pytałam zmieniał temat.Dopiero po południu w kuchni znalazłam liścik:
"Kochanie!
Może to nie odpowiedni moment ale weź Jasmine,którąś z dziewczyn i przylećcie do mnie.
W kopercie są bilety,na lotnisku będzie ktoś na was czekał i zawiezie was do hotelu.
Kocham (i czekam),Hazza"
W ciągu 5 sekund byłam na górze,w pokoju Lou i mówiłam o wszystkim El.Kazałam jej się spakować i poleciałam do naszego pokoju.Po godzinie byłyśmy na lotnisku. Jas ciągle pytała gdzie tata,gdzie lecimy itp.W samolocie El i ja ciągle myślałyśmy o co może chodzić.Na lotnisku czekała na nas taksówka.W naszym pokoju znalazłam liścik: "O 20 bądź pod hotelem.Idzcie z El na zakupy,pozwiedzajcie miasto,w szafeczce nocnej jest karta kredytowa c: Całusy Harry :*"
El jak to przeczytała to zaczęła piszczeć.Poszłyśmy się rozejrzeć po mieście.Paryż to naprawdę piękne miasto!Niedaleko naszego hotelu było centrum handlowe.Kupiłyśmy mnóstwo ciuchów,byłyśmy na lodach i wróciłyśmy do hotelu.Już o 19.50 ubrana w to czekałam na Harry'ego pod hotelem.Był równo o 20.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuje.
-Jakie piękne.Dziękuje.
Pocałowałam go.
-Przejdziemy się?
-Jasne-złapałam go za ramię które wcześniej nadstawił
Szliśmy w stronę wieży Eiffla.
-Gdzie idziemy?
-Niespodzianka.
-Oj Hazza,powiedz.
-Nie mogę.
-Proszę.
-Kochanie...
-No dobrze.
Po drodze rozmawialiśmy.Gdy już podeszliśmy pod wieżę Harry zawiązał mi oczy.Gdy jechaliśmy windą,mocno mnie przytulał.Wjechaliśmy na samą górę i dopiero po chwili Harry rozwiązał mi oczy.Dech mi zaparło.Był tam stolik dla dwojga i skrzypek.Widziałam to w wielu komediach romantycznych ale i tak dla mnie jest to wyjątkowe.Zjedliśmy razem kolację i to się stało.Harry uklęknął!
-Może byłem wczoraj pijany,ale doskonale pamiętam co powiedziałem i to co ty powiedziałaś.Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu.Chcę żebyś zawsze była moja tylko czy ty chcesz być moja?
-Twoja i tylko twoja!
-Kocham Cię
-Ja cię też.
Patrzeliśmy jeszcze chwilę na okolicę i wróciliśmy do hotelu.W naszym pokoju od razu popchnęłam go na łóżko.
-Em,co za zmiana.
-Nie podoba ci się?
-Podoba i to bardzo
**Rano**
Wstawałam z łóżka bo chciałam się ubrać ale Harry chwycił mnie za rękę.
-Harry idę się ubrać i idę po Jasmine bo obiecałam jej dzień z mamą.
-Idę z wami
-No i El z nami idzie
-Ni pójdzie
-Czemu?
-Będzie zajęta Louisem
-Louisem?
-Przyleciał ze mną
-Zdradziłeś mnie!-zaczęłam się śmiać
- Nie
-Tak
-Emily Margaret Styles nie zdradziłem cię
-No dobrze.To ja idę po naszą córkę i idziemy na śniadanie.
Po śniadaniu poszliśmy do centrum handlowego.Kupiliśmy 'kilka' rzeczy dla nas i dla chłopaków.
-Mamo...
-Co?
-Czemu nie wzięliśmy wózka? Amelie nie lubi być u mnie na rękach.
-Kochanie do samolotu nie można wziąć wózka dla lalki.
-Amelie to nie jest lalka tylko dzidziuś.
-Dobrze,kupimy ci wózeczek dla dzidziusia.
-Harry,ona ma w domu wózek.
-Oj tam.To będzie miała dwa.
Byliśmy w sklepie zabawkowym i kupiliśmy jeszcze kilka ciuchów.Potem poszliśmy do parku.Gdy wróciliśmy do hotelu Jas poszła do hotelowego placu zabaw.
-Gdzie Jas?
-No przecież poszła na plac zabaw.
-Możemy.....
-Co? Aaaa...Harry tobie tylko jedno chodzi po głowie.
-Jak mam taką seksowną żonę to o czym mam myśleć.
Zaczęliśmy się całować ale ktoś (czytaj:Niall) zadzwonił na skype.
-Hejo!
-Niall przerwaliśmy im.
-Nie Zayn nie przerwaliście.
-Właściwie....
-Harry siedź cicho.
-Nie uwierzysz.
-Co się stało.
-Dzwonili do mnie ze szpitala.
-Co?! Komuś coś się stało?!
-Uspokój się kochanie.
-Zadzwonili do mnie bo Kate jest w szpitalu.
-Co?! Czemu?!
-Próbowała się zabić.
-Co?!-byłam bliska płaczu
-Nie płacz nic jej się nie stało.
-Za chwilę wrócę.
Poszłam się przejść.Kate chciała się zabić!Muszę wracać.Po 5 minutach wróciłam do hotelu.
-Harry ja muszę wrócić.
-Co?
-Przepraszam ale to moja kuzynka.I ona chciała się zabić.
Nie wytrzymałam i rozpłakałam się.Byłam z Kate bardzo zżyta dopóki się nie pokłóciłyśmy.Harry mnie przytulił.
-Jak chcesz to możesz zostać.Z Jas albo sam.
-Nie wrócimy z tobą.Nie płacz już,wszystko będzie dobrze.
-A może zostaniecie? Wiem że ci się tu podoba.
-Emily,ja po prostu chcę spędzić z tobą trochę czasu.W Londynie porwą cię dziewczyny albo Li.Albo ja będę musiał gdzieś jechać.
-Harry przecież mamy przed sobą całe życie.
-Oczywiście.
Jeszcze tego dnia byłam w szpitalu z Liamem,Niallem i Jas.W końcu Kate się obudziła.
-Co wy tu robicie?
-Jak..
-Niall siedź cicho.
-Liam,Niall możecie na chwilę wyjść?
-Taa.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłam.
-Ja też-Obie się rozpłakałyśmy i przytuliłyśmy.
-Czemu to zrobiłaś?
-Ja...ja po prostu nie miałam już siły.Byłam samotna.Zachowywałam się jak szmata,zdradziłam swojego chłopaka z twoim.Tęskniłam za tobą,Niallem,chłopakami...
-Oni też tęsknili.
-A Niall.
-Na początku tęskniła ale potem...
-Znalazł sobie kogoś?
-Tak...On jest z Dan.
Po policzku Kate spłynęłam łza.
-Dacie mi chwilę? Przyjdzie za 10 minut.
-Mogę do niej iść?
-Daj jej chwilę.
-Co się stało?
-Sama ci powie.
-Czemu płaczesz?-Liam mnie przytulił.
-A tak jakoś wyszło.
Po chwili weszliśmy.
-Kate!Czemu to zrobiłaś?
-Niall ja...
-Tak?
-Ja nie potrafię ci tego powiedzieć
-Wujku? Ciocia cię kocha.
-Zostawcie nas samych.
Po pół godziny Niall wyszedł z jej sali.
-To chyba jakiś żart.
W sali była cała zapłakana Kate.
-Ja tylko powiedziałam mu prawdę.Że go kocham ale on... po prostu wyszedł.I się nie dziwię.Kto by mógł kochać taką osobę jak ja.
-Kate nie mów tak!Dobrze wiesz że to nieprawda.
-Liam,dobrze wiesz że mam rację!
-Nie masz,rozumiesz? Nigdy tak nie mów!Nikt tak nie myśli!
-Ja Cię kocham ciociu.
-Ja cię też aniołku.
-Kate jak tu jutro przyjadę to masz być spakowana i uśmiechnięta.
-Postaram się.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu.
-Niall!Jesteś normalny?!
-Liam,o co ci chodzi?
-O co mi chodzi?!Ty dobrze wiesz o co mi chodzi!
-Nie zrobiłem nic złego!-wszyscy wyglądali na zdziwionych
-Nie zrobiłeś nic złego?!Czy ty naprawdę jesteś taki głupi?!
-Po prostu powiedziałem jej prawdę!Mam Dan ona mi nie jest potrzebna.
-Będziesz miał z nią dziecko!A tak w ogóle to nie mogłeś jej tej prawdy powiedzieć inaczej?!Ona chciała się zabić,a ty jeszcze bardziej ją zdołowałeś!
-A to moja wina że chciała się zabić?!
-PO CZĘŚCI TAK!A teraz ona myśli że jest potworem!Tak nam powiedziała!Jak wychodziliśmy wzięła z 5 tabletek na uspokojenie!-Niall zrobił zdziwioną minę-Zdziwiony?!
-Liam,chodź.
Pociągłam go do jego pokoju.
-Uspokój się.
-Przepraszam.
Przytuliłam go.
-Ja wiem co Kate zrobiła ale żeby tak po prostu wyjść?I jak jeszcze teraz powiedział że ona już mu nie jest potrzebna!Jak on może coś takiego robić?
-Nie wiem,Liam,nie wiem.Wiem tylko że dla żadnego z nich to nie będzie dobre.
-To też wiem.
-Ale już na niego nie krzycz.
-Postaram się.A tak w ogóle to gdzie Jas?
-Siedzi w ogrodzie.
-Aaa
-A tak w ogóle to nie pochwaliłam ci się.
Pokazałam mu pierścionek.
-To cudownie!-Przytulił mnie
-Cieszę się że się cieszysz ale teraz muszę iść.
-Czemu?
-Jestem umówiona.
-Z kim to?-uśmiechnął się.
-Nie ważne.
-No powiedz.
-Z kilkoma directionerkami.
-Aaa..
-No co? Te dziewczyny są naprawdę fajne.
-Wiem,bo nasze-uśmiechnął się