czwartek, 1 listopada 2012

Czwarty:Rozstanie.

-No mów.
-On powiedział że mnie kocha ale..
-Ale?
-No jest jeszcze Eleonor a on z nią nie może zerwać.
-Niby czemu?
-Sama chciałabym wiedzieć..
-Chodź.
Pociągłam Ann w stronę domu.
-Nie proszę Emily nic mu nie mów.
-Ale..
-Żadnych ale masz nic nie mówić.
-No dobra.
Weszłyśmy do salonu a ja, wrogo spojrzałam na Louisa.
-A co ja ci takiego zrobiłem?
-Lou chodź do góry.
Ann poszła z Lou na górę.Z chęcią bym mu nagadała ale nie mogę.Obiecałam.Harry zbadał mnie wzrokiem.
-Co się stało?
-Nic.
-No przecież widzę.
-Harry naprawdę nic się nie stało.
-No powiedz.I tak wiem że to przez Louisa.
-Po prostu powiedział że kocha Ann a dalej jest z El.Ann go kocha odkąd go poznała a nawet jeszcze wcześniej,a on tylko robi jej nadzieję.
-Nie przejmuj się.Dopilnuję żeby Lou zerwał z El.
-Ale ja nie chcę żeby oni ze sobą zerwali.Chcę żeby Lou się zdecydował.Albo Ann,albo El.Nie może mieć ich dwóch.Ma nie skrzywdzić Ann.
-Nie bój się Lou taki nie jest.
-Mam nadzieję.
-Wszyscy mamy czasem dość El.
-Czemu?
-Chciałaby wszystko i wszystkich kontrolować.
-Takie osoby są wkurzające.
-I to jak.
-Cieszę się że was poznałam.
-Ja to znaczy my też się cieszymy.
-Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałam.
Przytuliłam go.Tak się z tego cieszyłam.Pocałował mnie delikatnie we włosy.
-A ty jesteś najlepszą i najładniejszą przyjaciółką jaką miałem.
-Na pewno nie najładniejszą.
-Oj tam.Ja wiem swoje.
Lou zszedł z Ann na dół.
-Emily?
-Co?
-Przyjdziesz na moje urodziny?
-Postaram się.
-Ale ubierz sukienkę.
-Nie obiecuję.
-Harry ja muszę jechać.
-Odwiozę cię.
W domu czekała na mnie mama i tata.Siedzieli dziwnie daleko od siebie.
-Cześć!
-Córeczko,musimy Ci coś oznajmić.
-Ale co?
-Rozstajemy się.
-Co? Czemu?
-Po prostu nie kochamy się już.
-Tyle czasu spędzałam z chłopakami że nie zauważyłam że między wami się coś psuję.
-To nie twoja wina.
-Mamy tylko jedno pytanie.Jedziesz ze mną na Florydę czy zostajesz z tatą w Londynie?
-Tu mam chłopaków,Kate,Ann.Czy ona już o tym wie?
-Nie
-Będę za tobą tęsknić mamo ale zostaję z tatą.Mam tu chłopaków,znajomych,Kate,Ann.
-Rozumiem.Jak byś zmieniła zdanie to dzwoń.
-Wyjeżdżasz już teraz?
-Tak będzie lepiej.Pa!
-Pa!
 Nie wiedziałam co mam zrobić.Zadzwoniłam do Hazzy.
-Harry?
-Tak?
-Jest jeszcze u was Ann?
-Tak.
-To powiedz jej że ma tam na mnie czekać.
-Przyjadę po ciebie.
-Potrafię sama dojść.
-Będę za 20 minut.
Rozłączył się.Zawsze musi postawić na swoim.Czekałam na Harrego w salonie.
-Córeczko mam coś dla ciebie.
-Co to?
-Zobacz.
Była to umowa kupna domu,zdjęcia domu i wszystkie dokumenty.
-Mieszkanie?
-Jesteś już duża.Wprowadzasz się jutro.
-Wyrzucasz mnie?
-Nie po prostu chcę mieć dom dla siebie i swojej dziewczyny.
-W twoim wieku?Dziewczynę?!
-Tak to ona.
Tato zawołał tą dziewczynę.
-Caroline?!
-Nie po imieniu.
-Bo co?
Przerwał nam dzwonek mojego telefonu.
H;Hej Em ja jestem już na dole.
J:To chodź na górę pomożesz mi w czymś.
Kilka minut później Hazza był już u góry.
-Co się stało?
Spytał z uśmiechem lecz gdy zobaczył moją mokrą od łez twarz zmienił wyraz twarzy na zmartwionego.
-Em co jest?
-Na górze Ci powiem.
-Harry?!
-Caroline?!
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem po przyjaciółkę a ty?
-Przyjechałam do chłopaka.Wymienimy się numerami?
-Zapomnij.
-Hazza chodź już.
-Ona jest z twoim tatą?
-Podobno tak.
-Co się stało że płakałaś?
-Moja mama wyjechała,Tata kazał się wyprowadzić a ja wyrzuciłam umowę kupna tego domu,No i jeszcze ona.
-Nie płacz już.
Harry mnie przytulił.
-Co chcesz teraz zrobić?
-Na pewno stąd wyjść.
-Chodź narazie do nas,do Ann.
-Okej.
Harry wziął moją walizkę i wyszliśmy z tego domu.
-Wiesz że możesz zostać u nas?
-Ale nie chcę.
-Czemu?
-Już wystarczająco się narzucam.
-Nie prawda.
Po 20 minutach byliśmy u chłopaków.
-Chłopaki na dół!!
Wszyscy zeszli.
-Co jest?-spytała Ann
-Zaraz się dowiesz.
-Dobra to kto jest za tym żeby Em została u nas na trochę dłużej-Harry mówiąc to wskazał na moją walizkę.Wszyscy podnieśli ręce.
-Ale co się stało?
-Mama rozstała się z tatą.Wyjechała na Florydę a tata kazał mi się wyprowadzić resztę powiem ci potem.
-No i chodzi z Caroline.-dodał Harry
-Flack?!0krzyknął oburzony Lou
-Tak.
-Skoro mam tu zostać to na wigilię robimy wszystko to co robiłam w Polsce.
-Polskie jedzenie?!?!-spytał uradowany Niall
-Jak będziesz grzeczny.
-Dobrze mamo.
-Nie podlizuj się-rzekł Li
-Dobrze tato.
 -O Niall w końcu znalazł rodziców-zauważył Lou
-Wiedziałem że bd jego mamą-rzekł Liam
-Skąd?
-A tak jakoś.
-Nie chciałabym mieć takiego syna.A dlaczego jesteś tatą?
-Bo jestem stanowczy.
-Taa jasne.
-Emily chodź rozpakujesz się.
-Będę musiała wrócić bo kilka rzeczy.
-Dużo ich było?
-Nie tylko 2 torebki,Kosmetyki,przybory do pisania itp.
-To kupię Ci nowe
-No chyba nie.
-Czemu?
-Bo nie.
-Oj tam.
***************Kilka dni później**********
-Dzień dobry-powiedział Harry który opierał się na ręce i patrzał na mnie.Gdyby ktoś to zobaczył to pomyślałby że jesteśmy parą.
-Długo się tak na mnie patrzysz?
-Tylko 20 minut.
-Tylko?!
-Jesteś taka słodka jak śpisz.Zbieraj się jedziemy do mojej mamy.
-Ale to powinna jechać raczej twoja dziewczyna.
-Jak bym ją jeszcze miał.
Usłyszeliśmy kłótnię z dołu więc szybko zeszliśmy.
-Louis przemyśl to zanim zostawisz mnie dla tej szmaty.
-Nie mów tak o Ann.
Ann była gotowa uderzyć Eleanor.
-Bo co?
-Bo…
-Uderzysz mnie?
-Weź wyjdź.
-Co tu się dzieje?-spytałam.Za mną stali ciekawi Harry,Zayn,Niall,Kate i Liam.
-Nie wpierdalaj się-powiedziała El
-Nie przeginaj bo dostaniesz.
-Jak się boje.Aż się trzęsę.
Byłam już tak blisko niej,dostałaby liścia ale Harry i Liam musieli mnie powstrzymać.
-Czemu to zrobiliście?! Nie będzie byle szmata wyzywać mojej siostry.
-Hamuj ze słownikiem-Powiedziała Eleanor
-Bo co?!
-Bo…
-No dokończ.
-Dostaniesz.
-Nie wieżę.Raczej się mnie boisz.
-Louis zdecyduj się.
-Kocham Ann więc się w to nie wpierdalaj.
-Wolisz tanią dziwkę.
Tego było za wiele.Ja,Ann i Kate podeszliśmy do El ale tylko ja ją uderzyłam.
-Nie dotykaj mnie szmato.
Znowu ją uderzyłam.
-Em uspokój się.
Harry odsunął mnie od Eleanor,przytulił i szepnął we włosy.
-Nie warto.Nie przejmuj się tym co ta szmata pieprzy.
-Jak mnie jeszcze raz wkurzy to dostanie mocniej,przysięgam.
-Nie znałem cię od tej strony.
-I lepiej dla ciebie.
Eleanor wyszła a Louis przytulił Ann i poszli tak przytuleni na górę.
-Nie znam cię aż tak dobrze-rzekł Liam- ale to było ekstra.
-Dzięki.
Potem poszliśmy na górę (ja i Harry) i się przebraliśmy.Ja ubrałam to:

 -Wow wyglądasz świetnie.
-Dzięki.
Po 30 minutach byliśmy u mamy Harrego.
-Mamo jestem!
-Hazzuś!W końcu.Czy to twoja dziewczyna?
-Mamo…To jest Emily.
-Dzień dobry-przywitałam się.
-Witaj!Harry tyle o tobie opowiadał.Jak z nim rozmawiałam to mówił o tobie non stop.Chyba się zakochał…
-Mamo…sorry Em moja mam lubi opowiadać zmyślone historie.
-Harry!!!
-Gemma!!!!
Przytulili się.Też bym chciała mieć sławnego i ślicznego brata.
-Gemma to jest Emily.
-Hej jestem Gemma
-Emily.
Podałyśmy sobie ręce.
-Harry cały czas o tobie mówi.Co się odezwie to..
-A może ty się nie będziesz odzywać?
-Ojj,przecież…
-Cicho!!!
 Zauważyłam że Harry świetnie dogaduje się z Gemmą.Ja zawsze chciałam mieć młodszego brata albo siostre.Niestety mam starszą.Harry cały czas zaczepiał Gemmę.Tu jej dał kuksańca,tu ją uszczypnął,jak małe dziecko.Chociaż ona nie zostawała mu dłużna,też go szczypała itp.Posiedzieliśmy u mamy Harrego jeszcze 2 godziny a potem pojechaliśmy do domu.W domu był tylko Lou i Niall.
-O sami jesteście?
-Niestety.
-A gdzie Kate i Ann?
-Na pewno na zakupach.
-Jak na zakupach to raczej Kate.Ann nie lubi zakupów.U nas to rodzinne.
-W końcu mam normalną dziewczynę-uśmiechnął się Lou
-Eee…dobra.
-Chodźcie na lody-zaproponował Niall
-Tobie tylko jedzenie w głowie.
-Nie Nial nigdzie nie idziemy.
-Wujku,proszę.
-Nie.
-Mamusiu,plosę.Będe grzeczny i będe zmywał naczynia przez tydzień.Plosę,plosę,plosę-powiedział Niall ze smutną minką.
-I jak ja mam mu czegokolwiek zabronić?Idziecie na te lody?
-Możemy iść.
-To tylko się przebiorę.
Popędziłam do góry.Ubrałam to:
 Pojechaliśmy do parku koło mieszkania mojego taty.
-Od razu wezmę swoje rzeczy od taty.
-Dobra ale jak chcesz to moge ci je odkupić.
-Nie nie trzeba.Wy idźcie kupić lody a ja pójdę po te rzeczy.
-Pójdę z tobą.
-Nie trzeba.
-Ale ja chcę.
-No dobra.
Wciąż miałam klucze więc otwarłam zamek.Zastaliśmy w salonie mojego tatę i Caroline całujacych się w salonie.
-A może tak trochę prywatności?!-powiedziała z wyrzutem Caroline
-A może byś się po mnie nie darła?!Wróciłam tylko po swojerzeczy.
-I oddajesz od razu kluczę.
-Mam taki zamiar po co mi kluczę do tego burdelu?Zobaczcie jak tu wygląda.
-Burdel to masz ty a nie my.
-Byłaś kiedyś u chłopaków?
-Tak.
-To nie nazywaj tego burdelem.
-Mieszkasz u chłopaków?!A miałaś mieszkać w domu który kupiłam Ci razem z twoim ojcem.
-Oo,jaka ty dobra.Nie dzięki wole mieszkać z nimi.
-Wiesz ile my za ten dom zapłaciliśmy?!
-Trzeba było się do niego wprowadzić.
-Oddaj mi papiery tego domu.
-Pogrzeb w śmietniku to je znajdziesz.
-To ty je wyrzuciłaś a nie ja.Masz mi je wyciągnąć!
-Zabawna jesteś – zachichotałam
-Masz je wyciągnąć!!!
-Bo co?
-Zobaczysz!Liczę do trzech.Jeden..
-A co ja małe dziecko?-Popatrzałam na nią z uśmiechem-Ja się szmaty nie będe sluchać -powiedziałam po Polsku
-Emily masz tak nie mówić o Caroline!!-Mój tata też wolał muwić po Polsku
-Co ona powiedziała?Ja nie znam waszego języka.
-Bo co zabronisz mi?
Naszą rozmowę prowadziliśmy po Polsku.Harry i Caroline patrzeli na nas dziwnym wzrokiem.
-Masz tak o niej nie mówić i już.Jeśli nie będziesz się mnie słuchać to cię odeśle do matki.
-Bo się boje.Jestem dorosła i nie mieszkam z tobą i z tą zdzirą pod jednym dachem-To powiedziałam już po Angielsku bo Caroline tak zabawnie się na mnie denerwowała.
-O ty mała szmato! Masz mnie tak nie nazywać bo dostaniesz.
-Jeśli jej coś zrobisz to zobaczysz-Za moją obroną wstawił się Harry
-Ty się nie wcinaj!-dodał mój tata
-Dobra zamknijcie już mordy.Przyszłam tylko po swoje rzeczy.Zostaję u Harrego.Nigdy nie wrócę do tego burdelu!
-Zobaczysz jeszcze że przyjdziesz do nas na kolanach błagając o ten dom.
-No chyba nie!
Poszłam na górę,spakowałam swoje rzeczy i wyszliśmy.Na dole czekał już Lou z Niallem i lodami dla nas.
-Mamo,jesteś lepsza od taty.
-Wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz