czwartek, 1 listopada 2012

Trzeci:Louis...

-Naprawdę?
-Nie kłamałabym Cię w takiej sprawie.Tyle że on ma dziewczynę.
-Ale cię pocałował.Jak to się wogóle stało?
-Louis podwiózł mnie pod dom a gdy się żegnaliśmy pocałował mnie.Tak namiętnie,jego usta były rozpalone zresztą moje też..
-Dobra skończ mówisz jak w tych romansidłach.
-Sorry,wiesz że on mi sie od dawna podoba.Nie sądziłam że pójdę na ich koncert.Ba,nie sądziłam nawet że go poznam,a co dopiero że go pocałuję.
-Ja nie sądziłam że polubie boysband,nie sądzilam także że się zakocham w członku takiego zespołu.
-Spodobał Ci się Hazza?
-Nie no coś ty.
-Przecież słyszałam.
-Uszy się myje a nie trzepie o wannę.
-Ja tam wiem swoje, a teraz muszę lecieć.Pa!-pocałowała mnie w policzek i poszła.Weszłam na Twittera.Harry mnie zaobserwował.Tak jak reszta zespołu.Harry dodał coś w stylu wierszyka:
Może znam Cię zbyt krótko,zbyt mało o tobie wiem ale Kocham Cię
Wiem że ten wierszyk nie był skierowany do mnie ale zaczęłam się uśmiechać.Przeczytałam też wpis Liama:
@EmilyMiałas rację.Wpadniesz dziś do nas?Harry za Tobą tęskni;)
Harry oczywiście odpisał:
Liam weź nie kłam.Ale przyjedziesz do nas prawda? I tak po ciebie przyjadę
Odpisałam mu:
Może przyjadę.Dalej nie pamiętam drogi do waszego domu.Nie chcę sprawiać Wam kłopotu.
Liam włączył się do naszej rozmowy:
Nie sprawiasz kłopotu.I tak będziemy tylko Ty,ja i Harry.Niall idzie gdzieś z twoją kuzynką,a Louis idzie z Eleanor lub Twoją siostrą:)
PS. Wierszyk Hazzy był skierowany do Ciebie:)
Potem się wylogowałam.Byłam cała w skowronkach.Może i ten wierszyk nie był do Mnie ale ja się czułam wyjątkowa.
-Emily,kochanie zejdź na dół-zawołał mnie tata
-Czy to pani Emily?
-Tak
-Niech pani podpisze.
-A co to?
-Kilka bukietów kwiatów
-O dziękuje,tato pomóż mi
Gdy już zamknęłam drzwi za kurierem,zaczęłam czytac liściki:
Będziesz panią Styles? Powiedz swojej kuzynce że ją uduszę:)
Chcę żeby udało się Wam.No wiesz tobie i Hazzie.Życzą Directionerki z Notthingam:)
Było jeszcze sześć liścików w których pisali że życzą Nam szczęścia.Był też jeden nie podpisany:
Na zawsze Twój ♥
Tylko tyle.Ale to wystarczało żebym myślała o tym kilka godzin.W końcu Harry przyjechał po mnie.
-Emily zejdź na dół masz gościa.
Myślałam że to Kate więc już na schodach zaczęłam mówić o bukietach.Byłam zaszkoczona gdy zobaczyłam Harrego.
-Sorry myślałam że to Kate.Chodź na górę bo muszę się ubrać.
-Ale przecież wyglądasz świetnie.
-Nigdy tak nie wyglądałam.
-Nie wcale.
-Tato nie wiem kiedy wrócę.
-A idź gdzie chcesz.Tylko daj znak czy żyjesz.
-Dobra.
-To gdzie idziemy?
-Do nas.Ale nie na długo.
Szliśmy do chłopaków na piechotę i rozmawialismy.
-Tak z czystej ciekawości,masz kogoś na oku?
-Tak jest śliczna,mądra ma 18 lat.Po prostu jest cudowna.A ty masz kogoś na oku?
-Tak jest słodki,mądry ma 18 lat.Ale nigdy się ze mną nie umówi.
-Dziewczyna która mi sie podoba też się ze mną nie umówi.
-Nie wierze.Nie umówi się z Harrym Stylesem?
-Nie.I że niby nikt się nie umówi z Emily Jefferson?
-Właśnie tak.
Po drodze zaszliśmy jeszcze do parku.
-Idziemy tam do końca.
-Ale to jest strasznie daleko
-Nie marudź
Harry zaprowadził mnie pod płaczącą wierzbę.
-Jesteś jedną z dwóch osób które wiedzą gdzie się lubię chować by pomyśleć.
-A kto jest tą drugą?
-Liam
-Tak myślałam.
-Mu można powiedzieć wszystko.Wysłucha ale też poradzi.Czasem potrafi dogadać ale tylko gdy popełniam błąd.On się nie wyśmieje,ani nie wygada.No może oprócz tego że wygadał się w jednej sprawie.Ale mniejsza o to.
-Nie dziwię się że lubisz tu przychodzić.Tu jest tak spokojnie,cicho.Idealnie.
-Wiem a teraz chodźmy już.
-Posiedźmy jeszcze chwilę bo mnie nogi bolą.
-Wskakuj na barana.
-Nie.
-Nie to nie sam cię wezmę-Harry wziął mnie na barana
-Ale ja za operację pleców nie płacę.
-Daj spokój jesteś lekka.
-Taa jasne.
Harry niósł mnie na barana aż do ich domu.
-Nie boli cię nic?
-No co ty niby czemu?
-Bo jestem ciężka
-Tsa w snach
Weszliśmy do domu ale tam nikogo nie było.Dopiero po 10 minutach zszedł Liam.
-Emily mogę Cię prosić na chwilkę?
-Tak jasne
-Nie bój się Harry nie porwę jej na długo
-To o co chodzi?-Spytałam gdy byliśmy już w pokoju Liama.
-Za chwilkę zadzwoni moja była.Możesz z nią porozmawiać?
-Tak
-To ja wyjdę-rzekł i podał mi telefon
Dan zadzwoniła kilka sekund po tym.
J:Halo?
D:Liam to ty?
J: Nie jestem jego przyjaciólką.Prosił mnie żebym z tobą porozmawiała.Mogę mówić na ty?
D: Jasne-usłyszałam jej śmiech
J: Mam mu coś przekazać?
D:Nie ale możesz mi coś poradzić?
J:Jasne
D: Co ja mam zrobić?Ja go kocham
J: Ale go zdradziłaś.
D: To było przypadkowo
J : Przypadkowo to można zgubić telefon
D: No wiem ale ja nie potrafię bez niego żyć
J:Spróbuję go namówić aby dał Ci drugą szansę.Ale nie mam pewności że zadziała
D : Dzięki.Jak masz na imię?
J:Emily
D:Ahh to o Tobie tak Harry nawijał?
J: Możliwe.
D:Spodobałaś mu się.
J: Nie nazwałabym tak tego.
D:Jeszcze do tego wrócimy.Na razie muszę kończyc bo mam próbę.Pa!
J : Pa!
-Wielkie dzięki
-Nie ma za co.Daj jej drugą szansę.Mimo to że Cię zdradziła,kochasz Ją a Ona nie potrafi bez Ciebie żyć
-Pomyślę
Zeszłam na dół do Hazzy.
-W końcu jesteś.To jak już zaczęłaś z tymi bukietami to skończ
-Dostałam osiem bukietów z liścikami w których było napisane że życzą nam szczęścia.No wiesz mi i tobie,żebysmy byli razem.Dostałam też śliczny bukiet czerwonych róż w którym było napisane: Na zawsze twój.Ten bukiet spodobał mi się najbardziej,był najładniejszy.
************************Perspektywa Harrego**************************
Powiedziała że mój bukiet podobał jej się najbardziej.Teraz nie wiedziała że był ode mnie ale z pewnościa Liam jej się wygada.Po prostu Kocham Ją ale nie powiem jej tego bo ona na mnie nigdy nie poleci.Nigdy.

 *************2 tygodnie później**************
Przez całe 2 tygodnie byłam w domu 1D.Dziwie się że jeszcze mnie tam chcą.Mój własny dom służy mi tylko do tego by w nim spać,a nawet kilka razy zdarzyło mi się spać u chłopaków.Spałam u Hazzy w pokoju,z Nim.Szkoda że on mnie nie bierze serio tylko jako koleżankę,a ja go kocham.Do świąt zostały 2 tygodnie a ja nie mam dla nikogo prezentu.
-Harryyyy?-przeciągłam jego imię.
-Emilyyy?
-Czy wiesz że za 2 tygodnie są święta?
-Wiem.
-A ja sobie przypomniałam dzisiaj więc muszę się zbierać.
-Czemu?-spytał Harry ze smutkiem w głosie.Chociaż mogło mi się to zdawać.
-No bo nie mam dla nikogo prezentu.
-To gdzie chcesz jechać?
-Do domu po pieniądze.
-Ja zapłacę.
-No chyba Cię główka boli.
-Oj daj mi za ciebie zapłacić ten jeden jedyny raz.
-Nie wystarczy Ci że jem u was obiady,kolację,kilka razy tu spałam a i tak przesiaduję tu codziennie?
-No wiesz za niedługo się wprowadzisz.
-Pogrzało Cię.
-A potem gdzie chcesz jechać?
-Nie wiem ja tu mieszkam od niecałego miesiąca i nie znam żadnych sklepów ty coś zaproponuj.
-Dobra,dobra wiem gdzie pojedziemy ale nie pamiętam nazwy.
-Jesteś kochany.
-Wiem.
-I skromny.
-To też.
-Chwilami dziwny.
-Ale i tak mnie kochasz.
-Chciałbyś.
Byliśmy u mnie w domu po moją torebkę.Rodzice przyzwyczaili się że nie ma mnie w domu.Chodziliśmy po sklepach 2 godziny.Kupiłam Zaynowi lusterko żeby Sidney nie była samotna.Nie mam pojęcia co mam kupić reszcie chłopaków.Dla Ann kupiłam bransoletkę z napisem „forever yours”.Katy dostanie sukienkę którą nie dawno kupiłam.Pamiętam że strasznie się jej podobała.Nie mam pomysłów na prezenty.Potem odwieźliśmy to do mnie do domu i pojechaliśmy do chłopaków.Louis siedział z Ann na kanapie i zawzięcie o czymś dyskutowali.
-Ekhem..
-O jesteście.
Louis podszedł i mnie przytulił.
-O czym dyskutowaliście?
-O niczym ważnym-powiedział Lou
-Tak bo przecież to wszystko nic nie znaczy-powiedziała znudzonym głosem Ann.
-Ann chodź na chwilkę przed dom,za chwilę wrócimy.
-Byle szybko-Harry uśmiechnął się do mnie
-Co się stało?
-No bo Louis…

1 komentarz: